Śladami pamięci mojej siostry Barbary. Dzień 5
Opublikowano pon., 2012-11-05 19:01 by Andrzej Młynarek
Upał zelżał i jest pochmurno. Dzisiaj postanowiłem sam zwiedzać reprezentacyjną, wręcz futurystyczną część miasta Astana. Po drodze na przystanek autobusowy zachodzę do kawiarenki internetowej i słyszę: „Ma Pan szczęście, Doktor MURAT zostawił dla Pana wiadomość”. Dostałem kartkę z informacją, że mam pojechać do siedziby telewizji CHABAR, gdzie otrzymam nagrania z programu o moim przyjeździe. Jadę tam i w recepcji stacji telewizyjnej wręczono mi płytę DVD z zapisem materiału „surowego” i ostatecznego do emisji, po montażu. Tak już przywykłem do powszechnie spotykanej sympatii, że w pierwszej chwili mnie to nie zaskakuje. Przecież nie znam Doktora, tylko raz go widziałem, a On użył swoich sposobów, żeby mi pomóc. Dziękuję Doktorze MURAT!
Przejeżdżam autobusami na lewy brzeg Iszymu, który dzieli miasto na dwie części. Kilka lat temu rozciągał się na tym terenie goły step. Ale w ciągu dziesięciu lat wybudowana została nowa stolica Republiki Kazachstanu Astana. Budowę zaplanowano wokół osi ciągnącej się kilka kilometrów, od Pałacu Prezydenta do największego w Azji Środkowej centrum rozrywkowo-handlowego o nazwie CHAN SZATYR.
Oglądając poszczególne budowle mam mieszane uczucia, bo różnorodność jest wielka: od olśniewających pomysłów architektonicznych, jak Chan Szatyr, do zwykłych wieżowców. Każda budowla jest wyraźnym wyścigiem pomysłów. Czasami powoduje to brak spójności. Dziwne wrażenie wywołują skręcone lub niby falujące wieżowce. Cały teren został pokryty płytami marmurowymi i betonem. Niemal na każdym kroku spotyka się artystyczne rzeźby, wykonane z brązu, nawiązujące do kultury, flory i fauny Kazachstanu. Liczne fontanny są podświetlane wieczorem i tworzą przepiękny widok i klimat. W tym mieście widać dużo kwiatów, które są bardzo zadbane, a w tym klimacie nie jest to łatwe zadanie.
W centrum tej części miasta stoi wieża widokowa BAJTEREK będąca symbolem Astany. Tłumy ludzi zwiedzających Astanę ciągną w to miejsce. Ja też nie mogę sobie odmówić tej przyjemności, aby wjechać windą na szczyt i z platformy widokowej zobaczyć całe miasto. Po odstaniu w dość długiej kolejce, wjeżdżam windą na szczyt. Platforma widokowa jest w całości oszklona. Stąd rozciąga się wspaniała panorama. Szczególne wrażenie robi widok bezbrzeżnego stepu, który rozciąga się zaraz za granicami miasta.
W centrum platformy widokowej, na podwyższeniu znajduje się prostokątna bryła ze złota (lub pozłacana?) z odciskiem dłoni Prezydenta. Każdy ze zwiedzających przykłada swoją dłoń w ten odcisk. Jeżeli się w tej chwili o czymś pomyśli, to gest ten ma przynosić szczęście. Ja też przykładam swoją dłoń (mam dowód na zdjęciu) i wyrażam życzenie. Myślę żartem, że spełnione życzenia dotyczą zapewne tylko Kazachów, bo ja nadal nie wygrywam w Lotto.
Wracając do hotelu długo stoję na jednym z mostów i wpatruję się w ciemne, leniwie płynące wody Iszymu. Z tej rzeki w Czułak Sandyk piliśmy wodę z takim trudem przynoszoną przez naszą Mamę. To w tej rzece Mama i inne kobiety brodziły łowiąc narybek, aby nakarmić nas i ratować od głodu. To w zakolach tej rzeki, Basia zbierała owoce lilii wodnych, jadła je i karmiła mnie. Patrzę na spokojne wody tej rzeki i wyobrażam sobie te wszystkie obrazy.
Wiem, że obsesyjnie wracam do tamtych czasów. Wiem, że staję się nudny. Wiem też, że ta podróż była mi potrzebna, aby ostatecznie zamknąć ten rozdział mego życia. Obok mnie przechodzą grupki rozbawionej, wesołej młodzieży. Cieszy mnie, że bezwiednie mijają złą przeszłość i cieszą się życiem. Oby to szczęście służyło im zawsze.
Jutro wybieram się do AŁŻIR.
- Andrzej Młynarek - blog
- Wersja do wydruku
- Zaloguj się, by odpowiadać