Śladami pamięci mojej siostry Barbary. Dzień 4
Opublikowano ndz., 2012-10-28 19:57 by Andrzej Młynarek
Rankiem, w restauracji hotelowej, w której wczoraj w nocy jedliśmy kolację spotykamy się z panią wicestarostą Żaksy. Przy śniadaniu ciągle zerkam w swoje notatki. Zwracając się do pani wicestarosty, mam trudności z zapamiętaniem imienia i „otczestwa” (imienia ojca osoby, do której się zwracamy). Pani Ałmagul Dżambułowna zauważa moje kłopoty i mówi mi: „Proszę mówić po prostu AŁMA”. Ulżyło mi. Obecna przy śniadaniu Maryja wszystko filmuje i fotografuje. Od początku naszego spotkania prowadzi dokumentację tej wizyty. Obiecała mi przysłać wszystkie materiały na pamiątkę. Po śniadaniu jedziemy do siedziby starostwa w Żaksy na spotkanie ze starostą (Akimem). Wiezie nas swoim prywatnym samochodem Ałma.
Na miejscu przyjmuje nas starosta (Akim), pan KABDUGALIEW IBRAGIM IGILIKOWICZ. Prowadzimy krótką, ale bardzo miłą rozmowę. Wspominamy dawne czasy. W spotkaniu tym bierze również udział Pani Diechtiaruk Walentyna Wasiliewna, urodzona w 1939 r. w Donskoje. Wspomina swoją starszą przyjaciółkę o nazwisku Kozłowa. Pani Kozłowa była córką Szmygli, o których napisała w swoich wspomnieniach moja siostra.
Pani Walentyna Diechtiaruk z ogromnym wzruszeniem przeżywa nasze spotkanie. Mówi: „To dobrze, że nareszcie można o tych czasach mówić”. Szkoda, jej zdaniem, że zjawiłem się tak późno, bowiem wielu nie doczekało tej chwili. Czas nas goni. Przed nami cały dzień jazdy po terenach naszego byłego zesłania. Wymieniamy się upominkami. Otrzymuję od pana starosty wspaniały prezent – CZAPAN – kazachski, paradny płaszcz. Ja wręczam album „Najpiękniejsze Miejsca w Polsce” i „ coś” polskiego. Robimy liczne zdjęcia pamiątkowe.
Objazd powiatu rozpoczynamy od wizyty w meczecie. Tu w kręgu rodziny Imambajewych, imam odmawia (śpiewa) modlitwę za zmarłych. Zostaję wyjątkowo zaproszony do udziału w tej uroczystości, wszak nie jestem muzułmaninem. Po uroczystościach w meczecie, jedziemy na islamski cmentarz leżący za miastem. Składam kwiaty i pochylam głowę nad grobami Imambaja i Rabigi Imambajewych, oraz ich synów: Kamieta i Żaniela. Odmawiam swoją modlitwę. Wszak Bóg jest jeden. Przy mnie jest ciągle imam, który śpiewa modlitwę za zmarłych. Towarzyszące mi osoby z szacunkiem stoją w pewnej odległości. Opuszczając cmentarz wyraźnie poczułem ulgę. Spełniłem swój obowiązek oddania czci tym, którzy okazali człowieczeństwo i nieśli mojej rodzinie pomoc nie bacząc na własne bezpieczeństwo.
Z cmentarza jedziemy do miejscowości Kima. Już przy tablicy z nazwą miejscowości Żana Kima spotyka nas Akim tej miejscowości. Prowadzi nas do miejscowej szkoły na spotkanie z kadrą pedagogiczną i uczniami. Padają pytania: „Jak to było i dlaczego przyjechałem?”. Zainteresowanie jest bardzo duże i autentyczne. Szkoda, że mam mało czasu i muszę trzymać się programu ułożonego przez gospodarzy.
Z Kimy jedziemy do wsi Zaporoże. Do tej miejscowości przenieśli się mieszkańcy wsi Donskoje i Monastyrka. Zaskakuje mnie powitanie. Przed budynkiem miejscowej szkoły witają mnie młode dziewczyny ubrane w przepiękne stroje regionalne i prowadzą mnie do dużej świetlicy. W sali tej duża grupa małych dziewczynek ubranych w regionalne stroje, wykonuje taniec. Sadzę, że jest to taniec i śpiew powitalny. Kończąc występ, dzieci podbiegają do mnie i podają mi miseczkę (kisiejkę) kumysu. Po oficjalnym przywitaniu, oczekuje nas obiad. Na stole pojawia się mnóstwo regionalnych potraw. Nie próbuję nawet ich nazwać.
Podczas tego obiadu spotykam się z rodakiem. Jest to pan Mucharskij Leonid Jusupowicz ze wsi Łozowoje. Pokazuje mi paszport, w którym jest wpis w rubryce narodowość: POLAK. Jest wzruszony tym spotkaniem. Urodził się w roku 1939. Był zesłany z matką i zrządzeniem losu pozostał tu na zawsze. Wymieniamy się adresami i numerami telefonów.
W czasie obiadu towarzyszy nam szkolny zespół muzyczno-wokalny. Finałem ich występu jest zaśpiewanie piosenki „Szła dzieweczka do laseczka” w języku kazachskim. W takt tej polskiej piosenki biesiadnej tworzymy przyjacielski krąg. Odpowiadam na wiele pytań. Osoby, które nazwałem nieostrożnie „młodymi dziewczynami” okazały się nauczycielkami tej szkoły. One miały najwięcej pytań.
Wszystko jednak ma swój koniec. Ten dzień, bardzo intensywny w skrajne przeżycia, też dobiegł końca. Wracamy do Żaksy. Następują pożegnania i powrót do Astany. W drodze powrotnej usiłuję uporządkować natłok nowych wrażeń. Często czułem się skrępowany zgotowanym mi przyjęciem przez gospodarzy. Nie sądzę, abym czymś szczególnym zasługiwałem na to. Uważam, że wynika to, z niezwykłej gościnności Kazachów.
Do Astany wiezie mnie i Galinę młody kierowca z Akimatu Żaksy. Przed samą Astaną zostaje zatrzymany przez patrol policji za przekroczenie prędkości. Próba negocjacji podjętych przez Galinę z policjantem jest bezowocna. Policjant jest nieugięty. Wysiadam z samochodu. Podchodzę i zanim odezwałem się, policjant mówi: „A to Wy”, a do kierowcy: „No, masz szczęście”. Przestraszony kierowca odetchnął z ulgą i pewnie nie wiedział, dlaczego postawa policjanta zmieniła się.
- Andrzej Młynarek - blog
- Wersja do wydruku
- Zaloguj się, by odpowiadać