Śladami pamięci mojej siostry Barbary. Dzień 2
Opublikowano ndz., 2012-10-07 18:06 by Andrzej Młynarek
Spałem do godz. 8:00. Budzę się trochę rozbity, to efekt dużej zmiany strefy czasowej. Na zewnątrz upał straszny, 40 stopni w cieniu. Po śniadaniu w hotelu, w planie mam zwiedzanie starej, historycznej części Astany. Nadarza mi się wspaniała okazja poznania prawobrzeżnej części tego miasta.
Nie czuję się na siłach opisywania historii Astany. Zainteresowani czytelnicy znajdą bogatą informację na oficjalnej stronie Ambasady Republiki Kazachstanu w Warszawie i na innych stronach internetowych. Warto jednak, bo to ciekawe, wspomnieć o tym, jak zmieniała się nazwa miasta. W 1884 r. powstała tutaj forteca, zbudowana przez Rosjan i nazwana Akmolińsk. W roku 1961 Chruszczow, realizując plan obsiania stepów Kazachstanu, nadał temu miastu nazwę Celinograd. Natomiast w roku 1994 nazwa Celinograd została zmieniona na Akmoła, a stało się to już po uzyskaniu niepodległości przez Kazachstan (1991 r.). Okazją do tej zmiany była decyzja o przeniesieniu stolicy Kazachstanu z Ałma-Aty do Akmoły. Ostatecznie, w roku 1998, miasto otrzymuje nazwę ASTANA (co w języku kazachskim znaczy STOLICA).
Pani Galina zabiera mnie z hotelu i ruszamy w miasto. Poruszamy się częściowo komunikacją miejską, a częściowo pieszo. W Astanie całość transportu odbywa się autobusami. Sieć połączeń jest bardzo rozwinięta i sprawna. Innej komunikacji nie ma. Ciekawostką jest brak na ulicach taksówek. Nie ma nigdzie postojów dla taksówek. Podobno są w kilku zrzeszeniach i świadczą usługi na telefon. Taka wiedza jest tylko dla wtajemniczonych. Obcokrajowiec jest bezradny. Nadto te taksówki, które świadczą usługi na telefon nie są niczym oznakowane i przy telefonicznym zamówieniu, dla bezpieczeństwa, należy uzgodnić wysokość opłaty na planowanej trasie. Problem ten mieszkańcy Astany rozwiązali w sposób praktyczny i powszechnie skuteczny. Należy przy krawędzi ulicy machać do przejeżdżających samochodów, a zawsze ktoś zatrzyma się i za uzgodnioną opłatą podwiezie na wskazane miejsce. My nie korzystamy z taksówek.
Zwiedzamy polski kościół maryjny pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Pani Galina prowadzi mnie następnie na błonia w pobliżu kościoła. W tym miejscu we wrześniu 2001 r. mszę świętą celebrował błogosławiony Jan Paweł II. Była to pierwsza wizyta Ojca Świętego na terenach byłych Republik Radzieckich. Moja przewodniczka opowiada mi, że na mszy były wielkie tłumy mieszkańców Kazachstanu i z ościennych Republik. Mówi, że Papieża witały najwyższe władze Kazachstanu z Prezydentem Republiki Nursułtanem Nazarbajewem na czele.
By uciec od nieznośnego upału chowamy się do klimatyzowanej cukierni „Słodka Bajka” (Sładkaja Skazka). Przy chłodnych napojach, w spokoju, sami, opowiadamy sobie o losach naszych rodzin. Postanawiamy, że będziemy zwracać się do siebie po imieniu. Chłonę uważnie wiedzę o rodzinie IMAMBAJEWYCH. Dziadkowie Galiny mieli następujące imiona: Dziadek IMAMBAJ, Babcia RABIGA. W rodzinie tej było trzech synów: KAMIET, ŻANIEL i KAJERZAN. Niestety dowiaduję się, że wszyscy już nie żyją. Imambaj, Rabiga, Kamiet i Żaniel pochowani są na cmentarzu muzułmańskim w Żaksy. Kajerzan pochowany jest w odległej części Kazachstanu. Żyje jego syn o imieniu AMANGELDY, ale nie może przyjechać na spotkanie. Wśród żyjących potomków rodziny Imambajew zastaję zatem: Galinę, jej dzieci o imionach GULMIRA i RADŻAN oraz syna Żaniela o imieniu SZAMSZYDIEM, którego poznam później.
W czasie tej rozmowy, Galina opowiada mi, że jej ojciec Kamiet uczył mieszkańców wsi gry w karty. Mówił też, że nauczyły go Polki, które były w Donskoje. Wiedziałem o tym ze skromnych wspomnień Mamy. Nikogo o tym nie informowałem i nagle mówi mi to Galina! Jak drobiazgi po dziesiątkach lat potrafią jednoczyć wspomnienia. Jest mi smutno, gdy dowiaduję się, że Kamiet zmarł 3 lata temu. Utraciłem szansę spotkania z jedynym, bezpośrednim świadkiem tamtych dni. Nie zdążyłem! Bracia Kamieta – Żaniel i Kajerzan – byli o wiele młodsi od Niego, ale ich też już zabrakło.
Późnym popołudniem, z cukierni, zabiera nas Radżan. Zwiedzamy meczet. Po krótkich negocjacjach Galiny z dyżurnym imamem, zostaję wpuszczony do centrum meczetu, a nawet zezwolono mi robić zdjęcia. Długi dzień przepełniony wspomnieniami, kończy się obiadem w eleganckiej restauracji.
O godz. 21:00 wracam do hotelu. W recepcji dowiaduję się, że w telewizji „CHABAR” (Khabar), od rana, już trzykrotnie był emitowany reportaż z mojego spotkania z Galiną na lotnisku. O godz. 21:30, przypadkowo, trafiam na kolejną emisję tego reportażu w wiadomościach. (Boże, jak ja staro wyglądam). Na razie nie wiem jak, ale muszę zdobyć kopię tego nagrania. Tego wieczoru otrzymuję również telefoniczną wiadomość, że jutro planowany jest wyjazd do ŻAKSY.
- Andrzej Młynarek - blog
- Wersja do wydruku
- Zaloguj się, by odpowiadać